O karach i konsekwencjach

„Proszę za karę odmaszerować do swojego pokoju.

Masz szlaban na komputer.

I na komórkę.

Od dziś, po szkole prosto do domu i nie zgadzam się na żadne wyjścia w ciągu najbliższego miesiąca.

A w sobotę nie pójdziesz na urodziny Tomka. Bez dyskusji.

I żadnych słodyczy do końca tygodnia.”

 

Twój mózg pracuje na najwyższych obrotach. Zalewa Cię fala wściekłości i głosy w Twojej głowie dosłownie prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych i bardziej dotkliwych konsekwencji dla małego sprawcy jakiegoś przewinienia.

Nie bardzo nawet Twoja wymyślna kara ma związek z uchybieniem. W zasadzie – nie ma żadnego, nawet luźnego powiązania.

Ale co tam. Jesteś w tej chwili naprawdę zła. Twój syn doprowadził Cię do ostateczności. W tym momencie chcesz dla niego dotkliwej kary. Takiej, która zaboli. Pragniesz zemsty. Wyliczasz więc wszystko co tylko przyjdzie Ci do głowy żywiąc nieuzasadnioną logiką nadzieję, że im bardziej surowe będą sankcje, tym głębsze refleksje wywołają u dziecka i tym bardziej żarliwe będzie jego postanowienie poprawy.

Finalnie każde z Was rozchodzi się w swoją stronę.

Po tym niekontrolowanym wybuchu, emocje w końcu opadają, a Ty zostajesz z poczuciem porażki wychowawczej. Żałujesz większości wypowiedzianych słów i nałożonych na dziecko konsekwencji. Poza tym uświadamiasz sobie, że ich realizacja jest w praktyce trudna do zrobienia i tak naprawdę wcale tego nie chcesz.

No ale cóż, słowo się rzekło. Trzeba być stanowczym. Konsekwencja przede wszystkim. Nie od dziś wiadomo, że jest ona wręcz podstawą sukcesów wychowawczych, prawda? Zresztą nie można rzucać słów na wiatr. Jak wypadłabyś w oczach dziecka?! Z pewnością straciłabyś twarz. I honor. Jakieś reguły w tym domu muszą przecież być. Ktoś to wszystko musi trzymać w tak zwanej kupie!

Czy aby na pewno?

Nie. Nie. I jeszcze raz NIE.

Abstrahując od tego, że kara tak naprawdę nie działa i nie wywołuje zamierzonego skutku w postaci poprawy zachowania a pogłębia tylko niechęć dziecka do Ciebie, bycie bezwarunkowo konsekwentnym, stałym i niezmiennym w decyzjach jest całkowicie nienaturalne i nie licuje z wychowywaniem dziecka w miłości, bliskości i szacunku do niego.

Niewzruszone reguły, sztywne i odporne na warunki zewnętrzne niczym kamienne tablice z 10 przykazaniami, naprawdę nie gwarantują sukcesu wychowawczego. Ustanowienie domowego regulaminu nie jest nakazane ustawą czy uchwałą rady miejskiej. Twoje postanowienia to nie decyzje administracyjne (choć nawet od nich przysługuje odwołanie!). Ty i tylko Ty jesteś ich autorką i pomysłodawczynią. Samozwańczą domową wyrocznią. Dlatego masz prawo w każdej chwili zmienić reguły gry i odwołać swoje słowa.

Wychowanie dziecka to proces, który wymaga elastyczności a nie bezwzględnej konsekwencji. Wychowanie to nie tresura dzikiego zwierzęcia. Ani nie obowiązkowa służba wojskowa.