Telefon w relacji z dzieckiem

Gdyby poproszono Cię o wyliczenie tego, co przeszkadza w rozmowie – z dziećmi, w domu, wśród przyjaciół, znajomych. Co znalazłoby się na Twojej liście?

Może pośpiech?

Natłok spraw?

Rozpalone do czerwoności emocje?

Za duży kęs kluski śląskiej w ustach?

 

Z pewnością masz rację.

A co powiesz na to, żeby umieścić na liście urządzenie, którego powstanie miało paradoksalnie komunikowanie się ułatwić?

Co powiesz na obarczenie TELEFONU KOMÓRKOWEGO winą za niepełnowartościową relację czy rozmowę?

Na pewno spotkałeś się z sytuacją, w której Twój rozmówca, niezależnie od tego czy Wasze spotkanie miało charakter biznesowy czy prywatny, nerwowo zerkał w telefon podczas wymiany zdań. Idziemy o zakład, że zdarzyło Ci się doświadczyć tego jak się zawiesza lub spowalnia wypowiedź, bo odczytuje jakąś wiadomość, albo coś sprawdza w komórce. Może nawet stało się tak, że to Ty byleś takim chwilowo wylogowanym z konwersacji rozmówcą?

Krocząc dalej tą ścieżką uchybień – czy zdarzyło Ci się scrollować telefon lub poszukiwać w nim czegoś podczas rozmowy z własnym dzieckiem? I wreszcie – czy znany jest Ci widok dziecięcej twarzy opromienionej jasnością ekranu, kiedy skupione na komórce odpowiada zdawkowo na Twoje pytania nawet nie podnosząc głowy?

Okazuje się, że idący z duchem czasu badacze, zdążyli już nadać nazwę temu przykremu zjawisku. To phubbing – od angielskich słów phone (telefon) i snubbing (lekceważenie). Jego definicja to dokładnie to, co opisaliśmy powyżej, czyli lekceważenie rozmówcy z powodu ciągłego spoglądania w komórkę.

Niestety, phubbing niczym dżuma zbiera dotkliwe żniwo zabijając relacje interpersonalne, co potwierdza m.in. badanie wpływu używania urządzeń elektronicznych na rozwój dziecka, które przeprowadzono w 2016 roku w Danii na tysiącu sześciuset trzynastolatkach i ich rodzinach. Co smutne, większość dzieci zasygnalizowała poczucie braku obecności rodziców – zresztą z wzajemnością. Podobne wnioski wyciągnięto po przebadaniu 450 osób na Uniwersytecie Baylor.

Mniejsza o liczby – nikomu z pewnością nie trzeba udowadniać jak bardzo zlekceważonym można się poczuć kiedy nasz partner w rozmowie zatraca się w telefonie i daje do zrozumienia, że komórka jest dla niego ważniejsza niż spotkanie, prawda?

Nie jest niczyim celem udowadnianie, że telefon jest złem samym w sobie. Jest naprawdę świetnym i praktycznym wynalazkiem. Także i w komunikacji z dzieckiem. Umożliwia na przykład zawołanie go na obiad z placu zabaw w sposób bardziej subtelny niż z użyciem własnej wystawionej z okna głowy krzyczącej na całe gardło „ Kubaaaaa! Obiad!” Tenże Kuba ma w dzisiejszych czasach również łatwiej za sprawą telefonu niż my, kiedy byliśmy dziećmi. Komórka pozwala mu dyskretniej wywołać kolegę  z bloku obok do gry w piłkę, aniżeli zakłócać drzemkę połowie osiedla wydzierając się pod jego oknem „Tooooomek!!!! Tooomek!!! Toooomek!!!! Wyjdziesz?!”

Tak. Telefon to naprawdę świetne urządzenie.

Urządzenie. Nie członek rodziny. Nie kompan do rozmowy. W tym bowiem kontekście komórka jest prawdziwą przeszkodą w komunikacji. I wrogiem relacji, bo nie pozwala Ci w niej być całym sobą i bez rozproszeń.

Dlatego odłóż go na bok kiedy rozmawiasz z dzieckiem. Skup się na nim w 100%. Niech nie kuszą Cię przychodzące powiadomienia, czy niedokończony filmik ze śmiesznymi pieskami. Wszystko to może zaczekać, do tego da się wrócić, da się cofnąć o parę klatek, czy też odłożyć czytanie.

Dziecka na potem odłożyć nie można.